Miało być pierniczenie-nie wyrobiliśmy się, ale...
Pokoik mój dzielny syn sam, jeden, jedyny, posprzątał.
Szmatka, woda, odkurzacz, były grane.
Potem szaleństwo z kolegą.
Niedziela również przeszła w sposób
sprintowski i mocno aktywna.
Ja, wreszcie, udało się, skończyłam
przy najmniej dwie bombki.
No, może nie zupełnie skończyłam ale...
Bardziej tak niż nie.
Brakuje kokardki i na lnie zrobiły się plamy
od kleju. Już wymyśliłam, żeby zrobić
esy-floresy ze złotego sznureczka do sutaszu.
A może nie???...
Zostało jeszcze kilka do zrobienia ale
przyznaję się bez bicia, koniec z xxx bombkami.
Przyklejanie kanwy na plastikową
bombkę to jakiś obłęd.
Zdecydowanie lepiej mi szło z jajami.
To coś tak się marszczy jak stara brzoskwinia, ble.
Na koniec zapraszam na wizytę do...
mnie, hehe.
Tylko szpic u sąsiadów wylądował, hihi.
Oj tam, oj tam, troszeczkę się nie zmieścił.
Max nazwał to miejsce, "miejscem szpiegów z UFO".
Zabawa była przednia.
Muszę się Wam przyznać, że jak nie przepadam
za Warszawą to tak przebrana
bardzo mi się podoba.
Bardzo lubimy z Maksiem po szkole przejść się
Nowym Światem, przez Krakowskie Przemieście na Starówkę.
Oczywiście obowiązkowo zaliczamy
Bożonarodzeniowy Jarmark.
Ostatnio zakupiliśmy bardzo na czasie, typowo
świąteczną maskotkę.
Czesia z Władcy Much, hehe.
Żeby nie było-zakaz oglądania ale
maskotce nie mogliśmy się oboje oprzeć.
I juz naprawdę na koniec.
Udało mi się zrobić skan pewnej gazetki.
Co prawda schemat konika juz wstawiałam
ale teraz jakość zdecydowanie lepsza.
Zapraszam, się Panie częstują.
To już ostatnie w tym roku
Bożonarodzeniowe wzorki.
Kochane bardzo dziękuję za te wszystkie komentarze.
Przy życiu mnie trzymają, hihi.
A tak poważnie to niezwykle miło jest przeczytać,
że nasze wypociny gdzieś, komus się podobają.
Buziole Wam przesyłam.