Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy

czwartek, 16 grudnia 2010

Slayer

Tak się zwie pies mojej Kassandry.
W zasadzie nic się nie zmieniło.
Jak wiadomo i same o tym pisałyście,
przez parę tygodni (wersja optymistyczna)
będzie jak jest.
Czyli sikająca gdzie popadnie psina, ja z papierem toaletowym
w jednej ręce,ze ścierą w drugiej, mój Misiek
uciekający przed szpilkami w małej paszczy.
A na planie pierwszym moje starsze dziecię
siedzące z nogami pod brodą
i ze spokojem, wręcz ślamazarnie powtarzające
"Maks, nie uciekaj bo Cię Slayer będzie gryzł".
Już mi się to zdanie zaczyna po nocach śnić.
Potrafi je powtórzyć chyba ze sto razy.
Efekt? Maks nadal ucieka a Kassandra wciąż mu radzi.
Oszaleć można.
Kiedy już wszyscy mamy dosyć,
pies nagle pada jak kawka na kanapę
i pozwala nam złapać oddech.


Przez chwilę udaje mi się  wtedy coś zmodzić.


Próbuję xxx serce wg. wzoru przesłanego mi przez Kajkę
Narobiłam masę błedów i teraz
muszę główkować.
Nici raczej też niefortunnie wybrałam.
Cieniowane DMC  tak farbują, że już nawet
aida nabiera czerwonego koloru.
Co zresztą na zdjęciu widać.

Trzymajcie za mnie kciuki. Powoli tracę cierpliwość.
Nie sądziłam, że to takie trudne mieć PSA.

Pozdrawiam cieplutko.  Jakoś mi dzisiaj wyjątkowo zimno.
Mam tylko nadzieję, że nie czai się jakieś choróbsko za rogiem. Brrrr.

2 komentarze:

  1. Haha to macie wesolo ze Slayerem:-))))
    Ciekawi mnie ten Twoj hafcik, fajnie ze znajdujesz chwilke na wyszywanie.
    Ja jutro do tesciowej jade i chyba wezme duuuuzo do haftowania.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Piesek uroczy jest. Ostatnio uwielbiam pieski choć do nie dawna unikałam ich.
    Pracuj, pracuj...to daje satysfakcje ogromną.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za poświęcony czas i pozostawione słówko