Niby nic nie robię,
niby nic się nie dzieje,
a u mnie monotonnie się już robi,
ale nic na to nie mogę poradzić,
że wciąż na nowe kolory jest zapotrzebowanie.
W między czasie udało mi się się
z wymianki i obiecanki wywiązać.
Chociaż obie można nazwać wymiankami, gdyż
Dla jednej zrobiłam takie coś:
A dla drugiej zabrałam się za szydełko
I na koniec oczywiście brochy, brochy, brochy...
w jakim sobie koleżanki kolorze życzą...
Szydełko jakoś jest grane non-stop-kolor.
Jednak lubię od czasu do czasu wracać do szydełka,
ale bez xxx nie ma życia.
Ewcia z Perełki czasu przysłała mi coś pięknego,
ale o tym w osobnym poście.
Przykro mi Ewciu-nie mogę tego tak zostawić.
Muszę się pochwalić wszem i wobec.
Daję Ci czas na oswojenie się z tym tematem, hihi.
A ja koło pasmanterii z włóczkami
obojętnie przejść nie mogę.
I stosik rośnie, rośnie...
Jest z czego robić.
Uśmiech wam przesyłam i życzę więcej życzliwych
duszyczek wokół.
A za każdy komentarz i odwiedziny z całego serca dziękuję.
To dodaje mi skrzydeł.
Kiss, kiss