Witajcie,
dzisiaj bardzo sentymentalnie i troszeczkę niezwiązane z Bożym Narodzeniem.
Chociaż gdyby nie zbliżające się Święta ,
możliwe, że nie byłoby tego posta.
Chciałabym przedstawić Wam mój cel w życiu.
Każda z nas o czymś marzy, czegoś pragnie, o coś zabiega.
I jak najbardziej jest to w porządku
i tego należy się trzymać.
Moim celem są moje dzieci.
Przestałam się zastanawiać co im zostawię,
jaką schedę po mnie odziedziczą.
Uważam, iż jeżeli dobrze zainwestuję w nich samych
to już nic lepszego nie mogę im dać.
Niestety nie jest to takie proste.
Czasami, to co dla nas wydaje się takie oczywiste, dla
naszych najbliższych ma zupełnie inny wymiar.
Nieźle się trzeba wówczas nagimnastykować aby
uwierzyli, że to co robimy jest naprawdę,
tylko i wyłącznie dla ich dobra.
Że to kiedyś zaprocentuje.
Między moimi dzieciakami jest spora różnica wieku.
Kassandra ma 17 a Maks 7 lat.
Ale nie potrafią bez siebie żyć.
Pełne porozumienie i harmonia.
I ogromna miłość, którą widać na każdym kroku.
Chciałabym życzyć Wam radości z przeżywanych chwil z najbliższymi.
Miłości i dobroci w tym co dla nich robicie.
Szacunku dla tych dużych i tych najmniejszych.
Poszanowania dla ich, czasami niezgodnych z naszymi, decyzji.
I dużej wiary w nasze starania ale najbardziej w nich samych.
Pozwólcie, że sobie również tego samego pożyczę.