Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy

piątek, 17 grudnia 2010

Sentymentalnie

Witajcie,
dzisiaj bardzo sentymentalnie i troszeczkę niezwiązane z Bożym Narodzeniem.
Chociaż gdyby nie zbliżające się Święta ,
możliwe, że nie byłoby tego posta.
Chciałabym przedstawić Wam mój cel w życiu.
Każda z nas o czymś marzy, czegoś pragnie, o coś zabiega.
I jak najbardziej jest to w porządku
i tego należy się trzymać.
Moim celem są moje dzieci.
Przestałam się zastanawiać co im zostawię,
jaką schedę po mnie odziedziczą.
Uważam, iż jeżeli dobrze zainwestuję w nich samych
to już nic lepszego nie mogę im dać.
Niestety nie jest to takie proste.
Czasami, to co dla nas wydaje się takie oczywiste, dla
naszych najbliższych ma zupełnie inny wymiar.
Nieźle się trzeba wówczas nagimnastykować aby
uwierzyli, że to co robimy jest naprawdę,
tylko i wyłącznie dla ich dobra.
Że to kiedyś zaprocentuje.


Między moimi dzieciakami jest spora różnica wieku.
Kassandra ma 17 a Maks 7 lat.


Ale nie potrafią bez siebie żyć.
Pełne porozumienie i harmonia.
I ogromna miłość, którą widać na każdym kroku.
Chciałabym życzyć Wam radości z przeżywanych chwil z najbliższymi.
Miłości i dobroci w tym co dla nich robicie.
Szacunku dla tych dużych i tych najmniejszych.
Poszanowania dla ich, czasami niezgodnych z naszymi, decyzji.
I dużej wiary w nasze starania ale najbardziej w nich samych.
Pozwólcie, że sobie również tego samego pożyczę.

czwartek, 16 grudnia 2010

Slayer

Tak się zwie pies mojej Kassandry.
W zasadzie nic się nie zmieniło.
Jak wiadomo i same o tym pisałyście,
przez parę tygodni (wersja optymistyczna)
będzie jak jest.
Czyli sikająca gdzie popadnie psina, ja z papierem toaletowym
w jednej ręce,ze ścierą w drugiej, mój Misiek
uciekający przed szpilkami w małej paszczy.
A na planie pierwszym moje starsze dziecię
siedzące z nogami pod brodą
i ze spokojem, wręcz ślamazarnie powtarzające
"Maks, nie uciekaj bo Cię Slayer będzie gryzł".
Już mi się to zdanie zaczyna po nocach śnić.
Potrafi je powtórzyć chyba ze sto razy.
Efekt? Maks nadal ucieka a Kassandra wciąż mu radzi.
Oszaleć można.
Kiedy już wszyscy mamy dosyć,
pies nagle pada jak kawka na kanapę
i pozwala nam złapać oddech.


Przez chwilę udaje mi się  wtedy coś zmodzić.


Próbuję xxx serce wg. wzoru przesłanego mi przez Kajkę
Narobiłam masę błedów i teraz
muszę główkować.
Nici raczej też niefortunnie wybrałam.
Cieniowane DMC  tak farbują, że już nawet
aida nabiera czerwonego koloru.
Co zresztą na zdjęciu widać.

Trzymajcie za mnie kciuki. Powoli tracę cierpliwość.
Nie sądziłam, że to takie trudne mieć PSA.

Pozdrawiam cieplutko.  Jakoś mi dzisiaj wyjątkowo zimno.
Mam tylko nadzieję, że nie czai się jakieś choróbsko za rogiem. Brrrr.

wtorek, 14 grudnia 2010

Nie wyrabiam się

Niestety, taka prawda. 
Nie mam czasu kompletnie na nic. Gonię w przysłowiową piętkę.
I jak "przejdę się" po Waszych blogach to aż mnie
skręca, że wszystkie coś tworzycie i to wręcz
w ilościach hurtowych .
A ja zaledwie dwa serca i to w tępie żółwim.


Jak Wy to robicie???
Jakby mało było to starsze dziecię zwane Kassandrą
dostało PSA.
Labradorskie szczenię.
Siura wszędzie gdzie popadnie, nie zważając
na moje protesty i rozpacz.


Kassandra jest chora, więc jak jestem w pracy
ma nad wszystkim kontrolę.
Teoretycznie.
Ale co będzie jak ta mała gangrena zostanie sama???
Nie chcę nawet myśleć.
Nie mam doświadczenia w kwestii małych psów.
Miałam psa ale w domu z ogrodem.
Siłą rzeczy problemu siurania (i nie tylko) nie było.
Poradźcie jak nauczyć go, że
potrzeby fizjologiczne
załatwia się w jednym, do tego przeznaczonym
miejscu.
I tym apelem kończę.
Mam nadzieję, że nie się, hihi.
Buziole ślę i o poważne potraktowanie apelu mojego  proszę.