Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy

środa, 11 grudnia 2013

Spersonalizowana choinka

Skoro karty mamy spersonalizowane,
wszelakiego rodzaju konta, 
to dlaczego nie choinka???
Nie wszystkie literki mi się mieszczą. 
Niektóre są tak rozbudowane jak np moje K, 
że trudno je zmieścić w czymś tak małym jak poniższe serduszko...


Jakbym się uparła to wiadomo, że wcisnę,
ale muszę posiedzieć jeszcze nad
projektem takiej literki.
Nie każdemu się to może podobać więc
mam też coś bardziej neutralnego...






Małe zawieszki na choinkę, ewentualnie na okno,
czy do wkomponowania w stroik.

A teraz z innej beczki. Może niezupełnie, niemniej jednak.
Candy wygrały dwie dziewczyny. 
Szybko-jak na mnie-zrobiłam co miałam do zrobienia,
postarałam się o ładne opakowanie, zabezpieczyłam jak należy przed 
ewentualnym wandalizmem, oczywiście nie poczty.
I na pocztę popędziłam, jednak w stanie 
lekkiej gorączki, zapowiedzi choroby, notabene do dzisiaj trwającej.
W amoku stanęłam w kolejce, gdzie przy okienku okazało się, 
że nie mam gotówki., więc niewiele myśląc,
wszystko pani zostawiłam i galopem do najbliższego bankomatu.
Tam ze zdziwieniem zobaczyłam pokaźną kolejkę.
Z nudów zaczęłam typować komu zejdzie się najdłużej.
I tu odwołuję się do prywaty.
Agni, wiesz o czym piszę. Czarne myśli.
Padło na pana w średnim wieku, ze sportową torbą.
Pierdutnął ją na posadzkę przed bankomatem z impetem godnym osiłka.
I zaczęło się. Stukał, pukał, wyciągał, na nowo wkładał-KARTĘ-
bez końca. Wreszcie po długim czasie udało mu się. Niestety stwierdził, 
że za mało wziął. I na nowo się zaczęło.
Cierpliwie stałam, ale nóżkami przebierałam już nie nażarty. 
Wreszcie przyszedł mój czas...maszyna moją kartę połknęła i...
nie chciała oddac. 
BANKOMAT CHWILOWO NIECZYNNY.
I alarm z czerwoną lampką w głowie,
A CO Z MOJĄ KARTĄ???!!!
Na szczęście po paru minutach był łaskaw ją wypluć.
Zrozpaczona pognałam do okienka pocztowego, gdzie spokojnie 
sobie moje paczuszki stały, a nikt do niego nie śmiał podejść.
Że mnie nikt nie zlinczował, to cud.
Pani spokojnie powiedziała, że nie zdążyła powiedzieć mi 
iż mogę u niej wypłacić, bo pognałam w siną dal.
Była naprawdę bardzo uprzejma.
Moja gorączka sięgała zenitu i aby już nie
przedłużac, zaczęłam wypisywać paczki.
I tu...zamotałam się już do końca.
To co miało pójść do Lucy poleciało do Justynki
i odwrotnie. Masakra.
Dziewczyny, strasznie Was przepraszam.
Nawet nie wiecie jak mi głupio i wstyd, że
na koszty Was jeszcze naraziłam.
Ale mi prezenty, za których przesyłkę trzeba sobie zapłacić.
Na przyszłość już wiem, że z gorączką w domu się
leży a nie po pocztach gania.
I tą cudowną, złotą myślą żegnam się z tymi, którzy do końca wytrwali,
dziękując za cierpliwość.
Dziękuję nowo przybyłym i mam nadzieję, że na dłużej zostaniecie.
Cieplutko pozdrawiam
Kajka